14 października 2012

Niezmienny "Pan Wózek"

Pewnie wielokrotnie widzieliście takich ludzi, podczas pobytu w supermarkecie, którzy co jakiś czas odprowadzają wózki na ich właściwe miejsce. Ale też pewnie nikt nie zwraca na nich uwagi, prawda? Ja osobiście upodobałam sobie pewnego pana, którego nazywam "Pan Wózek", gdyż nie mam absolutnego pojęcia jak ma na imię.
Ilekroć jestem w tym jednym sklepie wypatruję go. Nie, nie dlatego, że jest przystojny (z całym szacunkiem). Po prostu... Jako jedyny chyba jest tam niezmienny. Zawsze widzę go w ciemnoniebieskiej czapce z daszkiem lub ciemnoniebieskiej czapce zimowej, jeansy i jakieś ciemne buty. Jest tak zawsze, absolutnie nic się nie zmienia. Wiem, że ta praca jest męcząca nie tylko fizycznie ale i psychicznie, i pewnie nie ma za niej sowitego wynagrodzenia ale wyraz jego twarzy... Też jest niezmienny! Zawsze pełny spokoju... Taki większy pan, z [bardzo] intrygującym chodem, opanowaniem w oczach. Pomimo tego, że jestem tam naprawdę często, nigdy nie usłyszałam nawet jego głosu. Dziwne, ale nie chcę żeby to się zmieniło...! Nie znam go, nie wiem co sobie myśli każdego dnia, z niezwykłą lekkością prowadząc 50+ wózków jednocześnie ale jak tylko na niego spojrzę jego spokój przechodzi na mnie. Wpatruję się w jego pochyloną, zmęczoną posturę i za każdym razem posyłam nieme "powodzenia". Stało się to monotonne, automatyczne. I niezmienne 
Nie znam go ale odczuwam co do niego niewytłumaczalną sympatię, mam wrażenie, jakbym mogła wołać do niego "wujku". Ot tak... Tak po prostu. Zwyczajnie.
 

Dzisiaj krótko, ale bardzo chciałam nadmienić w osobnej notce o tym panu... Natchnęło mnie po tym jak kolejny raz zobaczyłam jak w tym mrozie pcha te ponad 50 wózków w dodatku tak dobrze je kontrolując...









"Kładę głowę na moich zmartwieniach
Udaję że śpię, choć nie mogę zasnąć
Przez myśli o Tobie, które są bardziej realistyczne niż sny
Ostatecznie leżę tak przez całą noc"



30 września 2012

Moja twórczość, cz. 1: "SHINee"

W pierwszej, powitalnej notce na tym blogu wspominałam o tym, że będę tu umieszczać... wszystko.
"Chciałabym tutaj zamieszczać głównie swoje przemyślenia na dany temat. (...) Będę też co jakiś czas umieszczać swoje rysunki."

 Tak więc dzisiaj, w myśl pierwszych słów na blogu, chciałabym umieścić kilka swoich prac. Oraz także napisać o nich parę słów... Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o ich wyglądzie przez końcem pracy!

Nie jestem zawodowcem, nie znam się na tej sztuce, co powinno się robić a czego nie. Nie szlifuję swoich umiejętności dzień w dzień. Rysowanie traktuję jak ucieczkę od wszystkiego. Rysunek był ze mną od zawsze, od dzieciństwa, "mówił" to, co chciałam usłyszeć. Kochałam i czułam się kochana, to czego chyba każdy pragnie. I jest tak aż do teraz... Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić ile bym była w stanie oddać by móc dalej rysować... Kartka, ołówki... Jak się lepiej zastanowić do szczęścia nic więcej mi nie trzeba. Potrafię non stop siedzieć przez 2 dni z wielkim uśmiechem na ustach, z szybko bijącym sercem ze szczęścia, nawet jeśli nic mi nie wychodzi... Tak... To jest zdecydowanie miłość... Zdecydowanie to kocham...


Czy w tym poście będzie jakaś tematyka? Nie znajdą się tu wszystkie moje prace, na pierwszy ogień pójdzie zespół SHINee. Zaczęło się oczywiście od mojego ulubieńca (nie wspominałam chyba tutaj jeszcze o mojej obsesji na jego punkcie, prawda? Zgaduję, więc, że niedługo się zacznie....), następnie "polecieli" już wszyscy członkowie zespołu. Będę ich wstawiać w takiej kolejności, w jakiej powstawali. Niestety nie mam skanera, więc zadowolić się trzeba zdjęciami z telefonu (choć i tak staruszek dobre zdjęcia robi, co mnie dziwi, ale oby tak dalej!).



Postać: Kim Jonghyun
Data ukończenia: 4.04.2012
Przed ukończeniem: +30 kg

Tak, przed cieniowaniem wyglądał jakby miał 30 kg więcej. Był pierwszym z takiego sposobu rysowania, więc się przestraszyłam, ale całe szczęście nie zraziłam i dokończyłam dzieło. Pamiętam to wielkie podekscytowanie rosnące z każdą kreską.
Uważam, że z całej piątki jest najlepiej narysowany, ale to tylko moja opinia. Najbardziej ze wszystkiego podoba mi się jak wyszły usta, które pieściłam kilka godzin. Kartka już jest trochę pomięta ze względu na częste zaglądanie i przenoszenie. Teraz, jednak, leży bezpiecznie schowana w segregatorze. Co do samego rysunku... Jestem z niego przeklęcie i niewyobrażalnie dumna! To tyle...





Postać: Kim Kibum
Data ukończenia: 5.04.2012
Przed ukończeniem: małpa

 Nawet nie jestem pewna, czy aby teraz nadal nie wygląda jak małpa... Ale cóż i tak jestem zadowolona. Wiem, usta są za nisko (może przez to tak wygląda...?), mogłyby być zdecydowanie wyżej. Starałam się je jakoś odratować, jednak nie udało się za bardzo... Ciekawe jak nisko by były, gdybym ich jednak nie podwyższała...? A najśmieszniejsze jest to, że oczywiście podczas szkicowania wszystko było dobrze... Prócz tego, dużą uwagę poświęciłam jego szyi i brodzie. Nie wiem jaki był powód, po prostu na nich skupiłam się najbardziej.





Postać: Lee Jinki
Data ukończenia: 7.04.2012
Przed ukończeniem: koń

Zanim wycieniowałam wyglądał autentycznie jak koń... Wiedziałam już, że na początku wszystko wygląda tragicznie, przypomina potworne zwierzę, dopiero później wszystko nabiera kształtów, więc brnęłam dalej. O dziwo pierwszy raz rysowałam zęby, bałam się tego kroku, ale bardzo chciałam spróbować. W dodatku Onew (Lee Jinki) ma swój, charakterystyczny uśmiech, co dodatkowo działało na moją ambicję. Najwięcej pieszczoty otrzymały znów usta oraz oczy. Nie wiem czy na zdjęciu widać ale starałam się także oddać fakturę materiału kamizelki. Widać? Choć troszkę...?





Postać: Choi Minho
Data ukończenia: 2.07.2012
Przed ukończeniem: żaba, która zniknęła

No niestety... A czemu? Bo on w rzeczywistości faktycznie przypomina tą żabę... Wielkie oczy, nieproporcjonalnie mała twarz... Pomimo tego, że przy szkicu oczy były chyba dwa razy większe niż powinny, teraz, w porównaniu, wyglądają niczym szparki. Znów uwagę skupiłam na ustach, starałam się oddać ich każdy detal, gdyż jego wargi są... intrygujące, niespotykane. Nie udało się to chyba za dobrze, ale jestem zadowolona. Ah! Poświęciłam też trochę czasu, o zgrozo, jego nosowi! Głównie tej dolnej części. Ciągle coś mi nie pasowało i nadal nie pasuje... Teraz jednak nic na to nie poradzę.





Postać: Lee Taemin
Data ukończenia: 3.07.2012
Przed ukończeniem: Kyuhyun (?)

W początkowej fazie (witaj, zboczenie fizyczne) miałam nieodparte wrażenie, że patrzę na Kyuhyuna z Super Junior. Zdjęcie wybrała moja przyjaciółka z koreańskiego ryżu. Było ono dla mnie wyzwaniem. Czemu? Bo jako punkt zaczepienia i proporcji wyznaczam sobie oczy (przyzwyczajenie i świr na ich punkcie). Tutaj były one wręcz całe zakryte. Uważam, że nie wyszedł dobrze. Skumulowało się tutaj kilka rzeczy, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Zęby, wspomniane zakryte oczy, otwarte usta. Mogło wyjść lepiej. Tak sądzę.





Wszystko jak na tą notkę... Jakaś szczera opinia? Konstruktywna krytyka? Błędy, których nie zauważyłam? Proszę pisać! :)

Jestem dumna z każdego z nich. Dały mi wiele szczęścia, pomimo tego, że niektóre nie wyszły tak jak chciałam. Według mnie 2 ostatnie rysunki, Minho i Taemin, są najgorsze z całej kolekcji. A według Was?






Piosenka na dziś... Miałam kilka pomysłów, jednak uznałam, że tutaj najlepiej będzie pasować jedna z najnowszych piosenek G-Dragona One of a kind.






"Tak proszę pana, jedyny w swoim rodzaju.
Jestem utalentowanym niedźwiedziem. 
Nie. 
Mam w sobie więcej z lisa niż z niedźwiedzia
Tak proszę pana - jedyny w swoim rodzaju
Jestem wkurzającym snobem, bo jestem bogaczem

(...)
Więc nie możesz beze mnie żyć, co?"


24 września 2012

Ty zaciekle walczysz o życie a inni chcą ci kopać grób

Pewna osoba zachorowała na raka. Nie bała się tego, że może zaraz odejść ale udało się, została dla swoich dzieci i męża. Nie poddawała się. Pomimo wycieńczenia chemią nie pozwalała sobie na całodniowe leżenie w łóżku. Starała się powrócić do normalnego rytmu. Sprzątanie, gotowanie, wyprawka dzieci do szkoły. Ból, złe samopoczucie nie przeszkadzał ani trochę. Najgorszą zmorą byli ludzie.

Nie można było wyjść normalnie na ulicę. Od razu, przy wyjściu jakiś człowiek zaczepiał i mówił rzeczy o których nawet bym nie pomyślała. Padały wręcz bezczelne pytania, wyrzucające tej osobie to, że w ogóle jeszcze żyje. Pytali z czystej ciekawości po to, by móc później powiedzieć "Dobrze, że to ciebie spotkało", "Masz dobrego męża, ty możesz umrzeć" (tak, to cytaty).

By podbudować trochę pewność siebie tej osoby, rodzina wpadła na pomysł, by na dwóch ważnych uroczystościach założyła kapelusz z ogromnym rondem na chustkę, w czym wyglądała niczym anioł. Bliscy byli wręcz zachwyceni. Wyglądała jak dama, skromnie, ale z wdziękiem.

Pierwsza uroczystość odbyła się na wsi. Reakcja ludzi była wręcz cudowna. Podchodzili i mówili jak pięknie wygląda, życzyli zdrowia, uśmiechali się szczerze, często przytulali bez słów.
Druga uroczystość odbyła się w mieście. Inny strój, ten sam kapelusz. No i się zaczęło... Wytykanie palcami, wyśmiewanie się, spojrzenia w stylu "to ty jeszcze żyjesz?".

I kto tutaj zachował się nie po "wieśniacku" ale chociażby po ludzku...? Czy naprawdę trzeba poniżyć kogoś innego, by samemu poczuć się lepiej? 



Kiedyś wystarczyło słowo honoru by mieć absolutną pewność, że obietnica zostanie dotrzymana. Wystarczyło uściśnięcie dłoni. Wstydem było niedotrzymanie słowa. A teraz? Bez całej masy papierków nie ma się gdzie ruszać, nie zaufają ci. Jesteś super, kiedy tylko kogoś "wycyckasz". Problem w tym, że ludzie są tak zaślepieni sobą, są tak przeklęcie płytcy, że nie widzą (albo nie chcą dostrzec) tego, że ktoś może być cwańszy. Nie chcą zobaczyć tego, że na nich się to później odbija. Nie chcą zobaczyć tego, że popadają w błędne koło, z którego, ku ich niesamowitemu zdziwieniu, nie mogą się wydostać.
A czy nikt nie zastanowił się nad tym, że: jeśli masz ty, to mam i ja?

Wpadamy w coraz większy dół, który sami sobie kopiemy. Jesteśmy przeklętymi idiotami. Niestety...


Oczywiście znowu pragnę zaznaczyć, że nie mówię iż wszyscy są tacy sami. Mówię o wrażeniu ogólnym z danych środowisk, gdzie taki pogląd wyznaczyła większość.


Może sposób w jaki to napisałam nie przemawia do niektórych. Może im się wydawać, że niepotrzebnie się denerwuję. Ale wyobraźcie sobie. Osoba jest podkopana psychicznie, traci nie tylko siły fizyczne ale i mentalne. Takie teksty, takie zachowanie nie wpływają na nią dobrze. A nie napisałam wszystkich. Tylko te delikatne sytuacje. Jeśli ktoś coś wam zrobił niemiłego, to mimo wszystko przy takich zdarzeniach zamknijcie mordy i siedźcie cicho a w końcu opłaci się to wam. Może i młoda jestem ale obserwuję, wiem i doświadczyłam wiele, wiele razy.



Ty zaciekle walczysz o życie a inni chcą ci kopać grób.
Nie fajnie, nie?



 Tak a propos. Tą osobą nie jestem ja. Niefortunnie, wszystko z życia wzięte...




 "Zdobyliśmy siłę, uzyskałem siłę
Nie poddam się im ponownie
Nie bądź taki, podnieś czoło ku górze

Zdobyliśmy siłę, staw temu czoła i walcz
Nie spoglądaj na mnie z anielską twarzą
To wszystko kłamstwa"


03 września 2012

Pierwszy dzień horroru

No tak... Dzisiaj dla wielu osób rozpoczął się nieunikniony horror... Szkoła. Ten wyraz obija się po uszach, często przywołując niechciane wspomnienia. Jest jak zło konieczne.

Wiecie... Zawsze miałam dziwne wrażenie, że na koniec roku wszyscy powinni być smutni... W końcu rozstajemy się ze swoją klasą na 2 miesiące a początek, jak początek, to coś radosnego. Niby powinniśmy się cieszyć, że wreszcie spotkamy się ze znajomymi, często i dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Jednak... Jest zupełnie na odwrót! Autentycznie. Na koniec roku każdy czuje tą radość, wreszcie koniec męki. Każdy specjalnie wcześniej wstaje, szykuje się odpowiednio i z uśmiechem na twarzy idzie na ostatni dzień a odchodzi z myślą: "Jeszcze manto i wakacje!". Tak, mam tak samo.
A początek roku...? Dzisiaj wyglądałam przez okno... Ludzie szli jak na rozstrzelanie. Spuszczone głowy, od czasu do czasu delikatny uśmiech bo ktoś opowiedział coś śmiesznego... Podczas wygłaszanej przemowy przez panią dyrektor, powątpiewające spojrzenia na kolegów, prychnięcia w stylu: "gadaj se gadaj". Do sal uczniowie wkraczają jakby właśnie ich skazano na dożywocie a potem chcą się jak najszybciej wydostać po uzyskaniu planu. A najchętniej i bez niego.

Co jest nie tak...?



Ostatni hit nawet pośród niezwiązanych z K-Popem... Tak na poprawienie humoru, bo następny uśmiech pojawi się dopiero za kilka miesięcy....





"Dziewczyna, która wygląda na cichą, ale bawi się kiedy się bawi
Dziewczyna, która rozpuszcza włosy kiedy nadchodzi odpowiednia chwila
Dziewczyna, która się zakrywa, ale jest bardziej seksowna niż dziewczyna, która wszystko odsłania
Taka zmysłowa dziewczyna
(...)
Oppa to styl Gangnam!"



29 sierpnia 2012

Wakacyjny rachunek sumienia

Niedługo koniec najpiękniejszego czasu podczas całego roku. Czeka się na nie z utęsknieniem 10 miesięcy by podczas tych 8 tygodni robić rzeczy, które specjalnie odkładaliśmy na ten czas. By odpocząć wreszcie od książek wydrapujących oczy, oraz zeszytów pożerających wszystkie nasze koniczyny. Nic nie wspominam o mózgach z których często inteligencja i kreatywność uciekają w popłochu.. Tak oto one:
w a k a c j e

Niestety - minęły.

Zostało jeszcze tylko kilka dni a w szkole rozbrzmi pierwszy dzwonek. Nie znoszę tego dźwięku... Ale czy podczas tych wakacji udało mi się zrobić to, co chciałam? Czy nie są one stracone? I tak i nie... 

Co udało mi się zrobić?




Na pewno ogromnym sukcesem dla mnie będzie moja własnoręcznie wykonana "sztaluga". Znaczy... Taki był zamiar. Z jakim skutkiem? Jeszcze stoi~ To nic, że wbrew wszystkiemu cięłam deskę wzdłuż w dodatku nie piłą do drewna... Oj nie. Musiała to być piła do pustaków! Gratulacje dla mnie, prawda? Heblowanie... Po co pożyczać od znajomych elektryczny, skoro można się bawić heblem ręcznym? W dodatku kiedy drewno miało całą masę słojów! Przecież cała zabawa by zniknęła...






Nie szkoda mi też było czasu na wypróbowywanie przeróżnych rodzajów makijażu, które za pięć minut i tak zmywałam... Chciałam znaleźć ten, w którym będę czuła się swobodnie i będę faktycznie dobrze w nim wyglądać. Znalazłam też całą masę nowych technik bez których teraz nie potrafię się umalować. Ale niedługo pewnie coś więcej o tym napiszę~

 Jestem bardzo zadowolona z tego, że znalazłam tyle nowych zespołów, które są faktycznie godne uwagi. Nie szkodzi, że dniami i nocami potrafiłam siedzieć i przesłuchiwać piosenki, ważne, że tego czasu nie żałuję a mój zbiór został bardzo mocno powiększony. 


nie, nie o takie "pisanie" mi chodziło


Poświęciłam się też trochę pisaniu. Jestem zadowolona z efektów. Mój styl zmienił się na dobre. Szczęściem mój język stał się bardziej dojrzalszy a zakaz używania jakichkolwiek emotikonek i dopisków był niczym zbawienie. Co prawda czasem aż się prosi by użyć jakiejś emotki, ale nie! Nie dam się zaciągnąć na złą stronę mocy~!





Udało mi się pozbyć ciągłego lenia i często pomagałam dziadkom i wujkowi. A za co nie, skoro co tydzień dostaję od nich przepyszny obiadek? A i ciasto się czasem nawinie~ Nie była to lekka praca ale mimo wszystko nie siedziałam na czterech literach. Wykonałam też dużo prac ogródkowych... jeśli można to tak nazwać. Łopata i taczka stały się moimi najbliższymi przyjaciółmi~! Ta... A potem ja się dziwię czemu zazdroszczą mi mięśni choć żadnego sportu  nie uprawiam...

Do swego rodzaju sukcesu mogę też zaliczyć poprawienie się mojej figury. Schudłam dwa kilo, które były granicą pomiędzy obecnym dobrym samopoczuciem a ociężałością. Kształt twarzy nabrał jakichś normalnych, kobiecych/dziewczęcych rysów dzięki masażowi, o którym pewnie niedługo też coś napiszę.

To chyba tyle dobrych stron...



A czego nie udało mi się zrobić...
 
Chciałam obejrzeć dużo dram, które coraz to dłużej odwlekam. Różne czynniki przyczyniły się do tego, że jednak nie zawiesiłam oka na żadnym odcinku. Trudno, poczekają do ferii...


prowizoryczne miejsce pracy przed powstaniem sztalugi ^^"



Myślałam, że zarysuję całą masę kartek. Udało mi się narysować tylko trzy portrety na początku wakacji... A chciałam całą masę. Byłam pewna, że się załamię. Zaczęłam coś tam jeszcze skrobać ale nie udało mi się skończyć... Potrzebuję więcej czasu! 






Bardzo chciałam też wywiązać się z niektórych obietnic, które złożyłam... Niektórych nie udało się dotrzymać, choć to, co zrobiłam do teraz jest dla mnie ogromnym sukcesem.
 
Gra w tenisa też była swego rodzaju marzeniem na wakacje. Wyszłam na kort chyba tylko jeden raz... Bardzo, bardzo żałuję. 

Planowałam zrobić sobie tatuaż z henny na całych plecach. Nie po to by go mieć, tylko dla samego robienia. Nie udało się. Ale ten zamiar nie ucieknie~ Ciągle mam hennę!




Szczęśliwie, rzeczy zrobionych jest więcej niż tych, które jeszcze sobie poczekają, jednak nadal uważam, że mogłam się bardziej postarać! Dramy mogły zostać obejrzane, rysunki narysowane, tatuaże wykonane, kort tenisowy odwiedzony a obietnice spełnione. Niestety... nie udało się. Pomimo tego jestem z siebie dumna. Te wakacje były inne niż wszystkie. Nie stałam się z powrotem noł lajfem, siedzącym przed internetem bez przerwy, cierpiącym na bezustanny ból głowy oraz fobię ludzką (udało mi się nawet wyjść kilkakrotnie ze znajomymi! YEAH!).

Tak...

jestem z siebie dumna!

w a k a c j e
u d a n e !!



A jak u Was...? Czy też jesteście zadowoleni z tegorocznych wakacji...?






"Jesteś inna, inna, różnisz się od reszty dziewczyn
Zbyt wyróżniająca się, inna, czy będziesz patrzyła tylko na mnie?
(...)
Jesteś inna, inna, różnisz się od reszty dziewczyn
Zbyt wyróżniająca się, inna, kiedy cię widzę nie wytrzymuję"



17 sierpnia 2012

To The Beautiful You

Jestem właśnie po pierwszym odcinku koreańskiej wersji dramy "To The Beautiful You". Bardzo na nią wyczekiwałam. Nie dość, że trailery były przeklęcie zachęcające, to jeszcze główną rolę miał odegrać Minho z jednego z moich ulubionych zespołów: SHINee. Byłam pewna, że świetnie poradzi sobie ze scenami atletycznymi, gdyż to urodzony sportowiec, jednak strasznie chciałam zobaczyć jak upora się z resztą no i główną rolą... Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest prosta sprawa. Kiedy tylko znalazłam dramę z angielskimi napisami latałam po domu jak oszalała i natychmiast zabrałam się do oglądania.






Post_20690_user_408042_134482823720120812104307_9140





Majtki z misiem + poker face... W tym odcinku i w tym momencie ukazał się jego kunszt... No kto by się nie uśmiał, trzymając te przeklęte majtki!? xD Ja bym na pewno padła. Z tym swoim spokojem naprawdę pasuje do tej roli...









 

 Moim oczekiwaniom też bardzo dobrze sprostała Sulli. Najbardziej skupiałam się na jej ekspresji i muszę przyznać, że czułam, że to ona się wczuła, wczuwając w to mnie! (zawiłe zdania rulez...!)





Jedyne co... To dlaczego już w pierwszym odcinku główny bohater powrócił do skoków i tożsamość przeniesionego ucznia została tak szybko odkryta!? No do cholery, zostało jeszcze 14 odcinków! Co ma się w nich dziać!? No co!? Aż się boję... xD 




Jako iż to kolejna adaptacja chyba już bardzo, bardzo sławnej produkcji "Hanazakari No Kimitachi E" wiele oczekuję, bo pierwsza drama japońskiej produkcji naprawdę porwała moje serce. Nigdy w życiu nie uśmiałam się tyle, co oglądając wersję z 2007 roku. Najbardziej w pamięci zostało mi:

ORE WA HOMO JA NAI!!!!

  

oraz te monologi Nakatsu, gdzie potrafił sobie wszystko wyjaśnić (jak ja! xD)



Zażarta walka pomiędzy Sano i Nakatsu





















oraz ich namiętny pocałunek!!




Bardzo, ale to bardzo chciałabym też zobaczyć Minho w takim stroju (uwielbiam tą scenę xDD):





Dobra, koniec wywodów. Oto jak się kończy moje pisanie "na gorąco". Za jakiś czas pewnie wszystko przemyślę od nowa, napiszę moje wrażenia co do całości. A teraz... Song of the day!


Polecana piosenka na koniec będzie pochodzić z openingu Hana Kimi (no lol, nikt się tego nie spodziewał.... )! Gdy ją pierwszy raz usłyszałam zakochałam się. Naprawdę polecam!




15 sierpnia 2012

Nie zwykły uśmiech

Uśmiech... Nie sądzicie, że to jedna ze wspanialszych rzeczy jakie istnieją? Szczególnie ten drugiej osoby... Czyż nie jest piękny?

Wczoraj stałam na poczcie by wysłać kilka rzeczy. Obok kręciła się mała dziewczynka, która czekała cierpliwie aż jej tata załatwi wszystkie sprawy przy sąsiednim okienku. Chodziła w kółko, kucała, bawiła się jak każde małe dziecko. W pewnym momencie zauważyłam, że ta dziewczynka prawdopodobnie ma downa. Przyglądałam się jej cały czas aż raz spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się do niej leciutko. Kąciki moich ust ledwo drgnęły. W zamian otrzymałam od niej śliczny, szeroki i szczery uśmiech. Moje serce jakby się wtedy roztopiło. Znikąd poczułam jakąś siłę. Dalszy dzień wydawał mi się zupełnie inny od tego rano. A zrobił to jeden, pojedynczy uśmiech...

Druga podobna sytuacja przydarzyła mi się około 2 i pół roku temu. Leżałam w jednej z sal szpitalnych, gdyż byłam po zabiegu. Obudziłam się po narkozie. Lekko otumaniona rozglądałam się po sali aż tu nagle po mojej lewej stronie zauważyłam dziewczynkę. Też miała downa i też była mała. Niestety mogłam z nią rozmawiać tylko kilka chwil, ponieważ przyszła po mnie pielęgniarka. Ale ta dziewczynka przywitała się ze mną ciepło, przedstawiłyśmy się sobie, zapytałyśmy o wiek. Żałowałam jedynie, że po pobudce nie mogłam być bardziej rozgarnięta, żeby zapytać ją o więcej i słyszeć lepiej. Musiałam kilka razy prosić o powtórzenie zdania, ale ona i tak się nie zrażała. Dalej rozmawiała ze mną, grzecznie i pewnie udzielając odpowiedzi. Zapamiętałam jej imię, wieku niestety nie, czerwoną bluzkę i ciemne, krótkie włoski oraz tego samego koloru oczy. Oraz tą jej lekko uśmiechniętą twarz.

Zabrnijmy jeszcze dalej... Było to, kiedy miałam około 4 lat. Niedaleko mnie mieszkał pewien chłopiec. Z tego, co mama mi mówiła, inne matki dziwiły się a wręcz burzyły jak to ja mogę się z nim bawić jak z normalnym dzieckiem. Jak mogę się z nim bawić w "dom", jak budować zamki z piasku... Teraz ich stosunek do tego dziwi mnie niesamowicie i podejrzewam, że będzie dziwić nadal. A ten chłopiec miał porażenie mózgowe. Pamiętam, że wolałam bardziej bawić się z nim, niż z innymi dziećmi., że dla mnie był normalny, nie było w nim nic innego, nie różnił się niczym od reszty dzieci. Jedyne co, to potrzebował więcej troski, więcej uwagi i spokoju, który ja miałam od zawsze.  Teraz nie mam z nim żadnego kontaktu.  Ale nie zapamiętałam go jako chorego. Nie, absolutnie. Zapamiętałam go jako uśmiechniętego chłopca, który lubił ze mną przebywać.


Nie wiem czy tylko dla mnie szczery uśmiech drugiej osoby jest tak ważny, ale być może przez takie sytuacje nabrał dla mnie ogromnego znaczenia. Nie wiem czy to pomaga, ale staram się uśmiechać najczęściej jak tylko mogę, może komuś to będzie pomagać tak samo jak mnie?




PS. Nie, w tytule nie ma błędu. Po przeczytaniu tego posta, pewnie stanie się on bardziej zrozumiały ;)





"Mogę uwierzyć, że nie jestem sam.
Teraz nie jestem sam, więc nie będę żył smutkiem.
Mogę poczuć, że nie jestem sam.
Nigdy nie będę sam, więc nigdy nie będę miał trudnych chwil."


13 sierpnia 2012

Azjatycka Muzyka a polskie realia

Długo zastanawiałam się nad tematem do tego posta, aż w końcu przypomniała mi się pewna rozmowa z bliską koleżanką i wywołało to falę niekończących się przykładów.

Na pewno każdy fan Azjatyckiej muzyki, czy to K-Pop, czy J-rock, czy jakiejkolwiek innej, chciałby aby zyskała podobny status jak zachodnie piosenki. Nie ukrywam, że byłabym przeogromnie szczęśliwa jakby to się stało. Ale zastanówmy się... Czy aby na pewno tego chcemy? Choć na początek może lekka rozkmina, dlaczego "nasza" muzyka nie pojawia się w polskich mediach.

Do czego ja chcę się zabierać...? W sumie po kilku latach rozmyślania nad tym, nadal nie jestem w stanie podać konkretnej odpowiedzi na to pytanie. Choć ostatnio zaczęło się coś tlić w tym małym móżdżku...
Na początku byłam przekonana, że to chodzi wyłącznie o rasizm. Wiecie, teksty typu "żółtki" itp. Jednak zaraz potem zdałam sobie sprawę z tego, że to nie objawia się tylko w stosunku do Azjatów ale i "murzynów" (nie lubię wydźwięku tego słowa... nabrało strasznie negatywnego znaczenia...). A i tak ich piosenki możemy spotkać na każdym kroku. Więc rasizm odpada. Zdecydowanie.

A więc co jest powodem...?

W końcu zaczęło do mnie docierać, że język i skala kraju jest ważna. Ale zaraz powiem, o co dokładnie mi chodzi
Otóż, musimy spojrzeć na liczbę ludzi mówiących po angielsku. Potęga, racja? Nic dziwnego, że reszta świata tak łatwo przyjęła ten język, chcąc łatwiej komunikować się na świecie. Umieć jeden język i móc kontaktować się z połową świata (jeśli nie całym), piękne, prawda? Co do skali kraju, który jest związany z językiem - jeden mały kraj, lub wyspa kontra cały świat. Załóżmy język koreański, czy też nawet polski nie przebije się przez masę angielskiej mowy i slangu. Niestety.
Ważnym czynnikiem będzie też różnica kulturowa. Łatwiej, lepiej i szybciej odnajdziemy się w Stanach Zjednoczonych, Francji czy Czechach niż Korei, Japonii albo Tajwanie. Zachowania tych drugich będą dla nas obce, zupełnie z kosmosu wzięte aż w końcu odechce się nam całkowicie kontaktu z Azjatami. I tutaj popełniamy błąd, którego nikt nie widzi.

Według mnie te dwa czynniki są głównym powodem braku dużej popularności asian music na rynku nie tylko polskim. Choć pewnie jest też dużo pośrednich.
A Wy jak myślicie? Pominęłam coś?


Teraz, proszę, zastanówmy się czy aby na pewno chcemy by wschodnia muzyka była tak samo traktowana jak zachodnia. Chcemy? To proszę przemyślcie to jeszcze raz. Nadal chcecie? Bo ja nie jestem tak bardzo ku temu skłonna.
Założę się, że większość z Was nienawidzi tych hot nastolatek. Dam sobie uciąć głowę, że wielu z nas chętnie by takim wsadziła płonący kij baseballowy w tyłek, nieprawdaż? Gdyby tylko nagle na polskim rynku pojawiła się Azjatycka Muzyka natychmiast zyskałaby fałszywe zainteresowanie i fałszywe fanki/fanów. A przecież zdajemy sobie sprawę z tego jak bardzo jest to denerwujące. Nie chciałabym słyszeć pod swoim oknem piosenek Super Junior, T-ARA, SHINee, Miyaviego, One Ok Rock, Big Bang i nie wiadomo kogo jeszcze, puszczanych ze szpanerskiego telefonu byleby pokazać jakim to niby jest się fanem i jak to niby jest się na topie. A przy najbliższej okazji powiedzieć jakie to jest beznadziejne. Na przykład ogromne fanki Zmierzchu, które bez Edwarda żyć nie mogły. Po roku mówiły już jakie to jest głupie, jakie piiiip i piiiiip, oczywiście cytując je. Śmiać mi się z nich chciało. Z asian music nie byłoby lepiej... I tego się właśnie obawiam...

Pamiętacie swoją pierwszą Azjatycką piosenkę...? Pewnie wielu z Was. A tą radość, kiedy odkryjecie nową piosenkę, nowy zespół? Pewnie nadal to odczuwacie... Mylę się? Jesteście gotowi to poświęcić by usłyszeć od czasu do czasu kawałek na MTV czy innych nie-znanych-mi programach? Jesteście gotowi poświęcić magię Azjatyckiej Muzyki? Ja nie chciałabym tego stracić.

Zdaję sobie też sprawę z tego, że koncertów jest mało. Że Polska na trasach koncertowych prawie nigdy nie jest brana pod uwagę. Że aby zdobyć płyty to trzeba przejść do wręcz innego świata. Tego żałuję i chciałabym zmiany. Ale nie chcę by "nasza" muzyka stała się szmatławcem, kolejnym... czymś do robienia pieniędzy, kolejnym czymś do szpanu. Chciałabym aby pozostała muzyką, posiadającą w sobie to, co zachodnie piosenki zaczynają powoli tracić. Pragnęłabym aby prawdziwi fani cieszyli się nią jak do tej pory a nawet i bardziej. Nie zapominajmy, że właśnie dzięki niej stajemy się sobie wręcz drugą rodziną (pomimo kłótni gustów). Że dzięki niej znajdujemy ludzi wartych poznania, często i przyjaciół. Że dzięki niej mamy wsparcie, nawet jeśli cały świat obraca się przeciwko nam. I że dzięki niej mamy pasję, nie jesteśmy puści, nie jesteśmy wyprani z czegoś, co stało się gatunkiem na wymarciu:

i n d y w i d u a l n o ś c i.


Zgadzacie się ze mną...?



Jak miałam w zwyczaju na photoblogu, z którego zrezygnowałam przez ciągłą niemoc dostania się na swoje konto, pod każdym postem umieszczałam jedną propozycję piosenki oraz cytat z niej najbardziej do mnie przemawiający. Tak samo będę robić tutaj.
Moja pierwsza ulubiona koreańska i ogólnie azjatycka piosenka:


 


 "Leć, lepiej leć. Rozłóż swoje ukryte skrzydła.
Leć, lepiej leć. Leć wysoko razem z wiatrem.
Leć wysoko, wznieś się wysoko i sięgnij słońca"
 

12 sierpnia 2012

Witam

Witajcie,

Nie lubię pierwszych postów na stronach, więc postaram się zrobić to szybko i żeby nie bolało.
Mam na imię Paulina, stara jestem, opisują mnie cytatem: "podła, wredna, rani ludzi i łamie serca", co jest prawdą. Na domiar złego yaoistka (pozdrawiam kolegów), święcie przekonana, że nic nigdy nie dzieje się przypadkiem. W dodatku jestem bezczelna i niewiarygodnie uparta. Kocham rysować. Nie, nie malować, rysować. Tyle o mnie.


Cel zaistnienia bloga.

Rodzaj nijaki. Naprawdę, nie ma jakiegoś bliżej określonego celu. Chciałabym tutaj zamieszczać głównie swoje przemyślenia na dany temat. Dzielić się swoją opinią jak i również uważnie przeanalizować Wasze zdanie. Nie zabraknie postów o muzyce z krajów Azji, mojego narzekania i tym podobnych rzeczy... Będę też co jakiś czas umieszczać swoje rysunki. Osobiście jestem dumna z każdego dokończonego, ale warto zostać od czasu do czasu skrytykowanym, żeby woda sodowa nie uderzyła do głowy i by wiedzieć, co trzeba poprawić.


Jeśli chcecie, bym wypowiedziała się na jakiś temat, to piszcie. Jestem otwarta na wszystkie sugestie. Potrafię normalnie rozmawiać o rzeczach, których inni się wstydzą, co nie znaczy, że nie mam ogłady, ale pewne rzeczy nie powinny być już tabu, racja?


Pozdrawiam i do następnego posta~!

Mam nadzieję, że uda mi się jakiś temat wymyślić...