13 sierpnia 2012

Azjatycka Muzyka a polskie realia

Długo zastanawiałam się nad tematem do tego posta, aż w końcu przypomniała mi się pewna rozmowa z bliską koleżanką i wywołało to falę niekończących się przykładów.

Na pewno każdy fan Azjatyckiej muzyki, czy to K-Pop, czy J-rock, czy jakiejkolwiek innej, chciałby aby zyskała podobny status jak zachodnie piosenki. Nie ukrywam, że byłabym przeogromnie szczęśliwa jakby to się stało. Ale zastanówmy się... Czy aby na pewno tego chcemy? Choć na początek może lekka rozkmina, dlaczego "nasza" muzyka nie pojawia się w polskich mediach.

Do czego ja chcę się zabierać...? W sumie po kilku latach rozmyślania nad tym, nadal nie jestem w stanie podać konkretnej odpowiedzi na to pytanie. Choć ostatnio zaczęło się coś tlić w tym małym móżdżku...
Na początku byłam przekonana, że to chodzi wyłącznie o rasizm. Wiecie, teksty typu "żółtki" itp. Jednak zaraz potem zdałam sobie sprawę z tego, że to nie objawia się tylko w stosunku do Azjatów ale i "murzynów" (nie lubię wydźwięku tego słowa... nabrało strasznie negatywnego znaczenia...). A i tak ich piosenki możemy spotkać na każdym kroku. Więc rasizm odpada. Zdecydowanie.

A więc co jest powodem...?

W końcu zaczęło do mnie docierać, że język i skala kraju jest ważna. Ale zaraz powiem, o co dokładnie mi chodzi
Otóż, musimy spojrzeć na liczbę ludzi mówiących po angielsku. Potęga, racja? Nic dziwnego, że reszta świata tak łatwo przyjęła ten język, chcąc łatwiej komunikować się na świecie. Umieć jeden język i móc kontaktować się z połową świata (jeśli nie całym), piękne, prawda? Co do skali kraju, który jest związany z językiem - jeden mały kraj, lub wyspa kontra cały świat. Załóżmy język koreański, czy też nawet polski nie przebije się przez masę angielskiej mowy i slangu. Niestety.
Ważnym czynnikiem będzie też różnica kulturowa. Łatwiej, lepiej i szybciej odnajdziemy się w Stanach Zjednoczonych, Francji czy Czechach niż Korei, Japonii albo Tajwanie. Zachowania tych drugich będą dla nas obce, zupełnie z kosmosu wzięte aż w końcu odechce się nam całkowicie kontaktu z Azjatami. I tutaj popełniamy błąd, którego nikt nie widzi.

Według mnie te dwa czynniki są głównym powodem braku dużej popularności asian music na rynku nie tylko polskim. Choć pewnie jest też dużo pośrednich.
A Wy jak myślicie? Pominęłam coś?


Teraz, proszę, zastanówmy się czy aby na pewno chcemy by wschodnia muzyka była tak samo traktowana jak zachodnia. Chcemy? To proszę przemyślcie to jeszcze raz. Nadal chcecie? Bo ja nie jestem tak bardzo ku temu skłonna.
Założę się, że większość z Was nienawidzi tych hot nastolatek. Dam sobie uciąć głowę, że wielu z nas chętnie by takim wsadziła płonący kij baseballowy w tyłek, nieprawdaż? Gdyby tylko nagle na polskim rynku pojawiła się Azjatycka Muzyka natychmiast zyskałaby fałszywe zainteresowanie i fałszywe fanki/fanów. A przecież zdajemy sobie sprawę z tego jak bardzo jest to denerwujące. Nie chciałabym słyszeć pod swoim oknem piosenek Super Junior, T-ARA, SHINee, Miyaviego, One Ok Rock, Big Bang i nie wiadomo kogo jeszcze, puszczanych ze szpanerskiego telefonu byleby pokazać jakim to niby jest się fanem i jak to niby jest się na topie. A przy najbliższej okazji powiedzieć jakie to jest beznadziejne. Na przykład ogromne fanki Zmierzchu, które bez Edwarda żyć nie mogły. Po roku mówiły już jakie to jest głupie, jakie piiiip i piiiiip, oczywiście cytując je. Śmiać mi się z nich chciało. Z asian music nie byłoby lepiej... I tego się właśnie obawiam...

Pamiętacie swoją pierwszą Azjatycką piosenkę...? Pewnie wielu z Was. A tą radość, kiedy odkryjecie nową piosenkę, nowy zespół? Pewnie nadal to odczuwacie... Mylę się? Jesteście gotowi to poświęcić by usłyszeć od czasu do czasu kawałek na MTV czy innych nie-znanych-mi programach? Jesteście gotowi poświęcić magię Azjatyckiej Muzyki? Ja nie chciałabym tego stracić.

Zdaję sobie też sprawę z tego, że koncertów jest mało. Że Polska na trasach koncertowych prawie nigdy nie jest brana pod uwagę. Że aby zdobyć płyty to trzeba przejść do wręcz innego świata. Tego żałuję i chciałabym zmiany. Ale nie chcę by "nasza" muzyka stała się szmatławcem, kolejnym... czymś do robienia pieniędzy, kolejnym czymś do szpanu. Chciałabym aby pozostała muzyką, posiadającą w sobie to, co zachodnie piosenki zaczynają powoli tracić. Pragnęłabym aby prawdziwi fani cieszyli się nią jak do tej pory a nawet i bardziej. Nie zapominajmy, że właśnie dzięki niej stajemy się sobie wręcz drugą rodziną (pomimo kłótni gustów). Że dzięki niej znajdujemy ludzi wartych poznania, często i przyjaciół. Że dzięki niej mamy wsparcie, nawet jeśli cały świat obraca się przeciwko nam. I że dzięki niej mamy pasję, nie jesteśmy puści, nie jesteśmy wyprani z czegoś, co stało się gatunkiem na wymarciu:

i n d y w i d u a l n o ś c i.


Zgadzacie się ze mną...?



Jak miałam w zwyczaju na photoblogu, z którego zrezygnowałam przez ciągłą niemoc dostania się na swoje konto, pod każdym postem umieszczałam jedną propozycję piosenki oraz cytat z niej najbardziej do mnie przemawiający. Tak samo będę robić tutaj.
Moja pierwsza ulubiona koreańska i ogólnie azjatycka piosenka:


 


 "Leć, lepiej leć. Rozłóż swoje ukryte skrzydła.
Leć, lepiej leć. Leć wysoko razem z wiatrem.
Leć wysoko, wznieś się wysoko i sięgnij słońca"
 

1 komentarz:

  1. Siema przyjaciółko :3
    Podpisuję się obiema łapkami pod tym postem. Bo jest prawdziwy i przedstawia to, z czym nie zgodzi się większość ludzi, bo "kpop to tylko muzyka, ba, oni w ogóle tam śpiewać nie umieją"... Każdego, który będzie czytał tą notkę zapraszam tuta: http://youtu.be/vWJgZ6CCCCg

    Powodzenia w tworzeniu bloga ^^

    OdpowiedzUsuń