29 sierpnia 2012

Wakacyjny rachunek sumienia

Niedługo koniec najpiękniejszego czasu podczas całego roku. Czeka się na nie z utęsknieniem 10 miesięcy by podczas tych 8 tygodni robić rzeczy, które specjalnie odkładaliśmy na ten czas. By odpocząć wreszcie od książek wydrapujących oczy, oraz zeszytów pożerających wszystkie nasze koniczyny. Nic nie wspominam o mózgach z których często inteligencja i kreatywność uciekają w popłochu.. Tak oto one:
w a k a c j e

Niestety - minęły.

Zostało jeszcze tylko kilka dni a w szkole rozbrzmi pierwszy dzwonek. Nie znoszę tego dźwięku... Ale czy podczas tych wakacji udało mi się zrobić to, co chciałam? Czy nie są one stracone? I tak i nie... 

Co udało mi się zrobić?




Na pewno ogromnym sukcesem dla mnie będzie moja własnoręcznie wykonana "sztaluga". Znaczy... Taki był zamiar. Z jakim skutkiem? Jeszcze stoi~ To nic, że wbrew wszystkiemu cięłam deskę wzdłuż w dodatku nie piłą do drewna... Oj nie. Musiała to być piła do pustaków! Gratulacje dla mnie, prawda? Heblowanie... Po co pożyczać od znajomych elektryczny, skoro można się bawić heblem ręcznym? W dodatku kiedy drewno miało całą masę słojów! Przecież cała zabawa by zniknęła...






Nie szkoda mi też było czasu na wypróbowywanie przeróżnych rodzajów makijażu, które za pięć minut i tak zmywałam... Chciałam znaleźć ten, w którym będę czuła się swobodnie i będę faktycznie dobrze w nim wyglądać. Znalazłam też całą masę nowych technik bez których teraz nie potrafię się umalować. Ale niedługo pewnie coś więcej o tym napiszę~

 Jestem bardzo zadowolona z tego, że znalazłam tyle nowych zespołów, które są faktycznie godne uwagi. Nie szkodzi, że dniami i nocami potrafiłam siedzieć i przesłuchiwać piosenki, ważne, że tego czasu nie żałuję a mój zbiór został bardzo mocno powiększony. 


nie, nie o takie "pisanie" mi chodziło


Poświęciłam się też trochę pisaniu. Jestem zadowolona z efektów. Mój styl zmienił się na dobre. Szczęściem mój język stał się bardziej dojrzalszy a zakaz używania jakichkolwiek emotikonek i dopisków był niczym zbawienie. Co prawda czasem aż się prosi by użyć jakiejś emotki, ale nie! Nie dam się zaciągnąć na złą stronę mocy~!





Udało mi się pozbyć ciągłego lenia i często pomagałam dziadkom i wujkowi. A za co nie, skoro co tydzień dostaję od nich przepyszny obiadek? A i ciasto się czasem nawinie~ Nie była to lekka praca ale mimo wszystko nie siedziałam na czterech literach. Wykonałam też dużo prac ogródkowych... jeśli można to tak nazwać. Łopata i taczka stały się moimi najbliższymi przyjaciółmi~! Ta... A potem ja się dziwię czemu zazdroszczą mi mięśni choć żadnego sportu  nie uprawiam...

Do swego rodzaju sukcesu mogę też zaliczyć poprawienie się mojej figury. Schudłam dwa kilo, które były granicą pomiędzy obecnym dobrym samopoczuciem a ociężałością. Kształt twarzy nabrał jakichś normalnych, kobiecych/dziewczęcych rysów dzięki masażowi, o którym pewnie niedługo też coś napiszę.

To chyba tyle dobrych stron...



A czego nie udało mi się zrobić...
 
Chciałam obejrzeć dużo dram, które coraz to dłużej odwlekam. Różne czynniki przyczyniły się do tego, że jednak nie zawiesiłam oka na żadnym odcinku. Trudno, poczekają do ferii...


prowizoryczne miejsce pracy przed powstaniem sztalugi ^^"



Myślałam, że zarysuję całą masę kartek. Udało mi się narysować tylko trzy portrety na początku wakacji... A chciałam całą masę. Byłam pewna, że się załamię. Zaczęłam coś tam jeszcze skrobać ale nie udało mi się skończyć... Potrzebuję więcej czasu! 






Bardzo chciałam też wywiązać się z niektórych obietnic, które złożyłam... Niektórych nie udało się dotrzymać, choć to, co zrobiłam do teraz jest dla mnie ogromnym sukcesem.
 
Gra w tenisa też była swego rodzaju marzeniem na wakacje. Wyszłam na kort chyba tylko jeden raz... Bardzo, bardzo żałuję. 

Planowałam zrobić sobie tatuaż z henny na całych plecach. Nie po to by go mieć, tylko dla samego robienia. Nie udało się. Ale ten zamiar nie ucieknie~ Ciągle mam hennę!




Szczęśliwie, rzeczy zrobionych jest więcej niż tych, które jeszcze sobie poczekają, jednak nadal uważam, że mogłam się bardziej postarać! Dramy mogły zostać obejrzane, rysunki narysowane, tatuaże wykonane, kort tenisowy odwiedzony a obietnice spełnione. Niestety... nie udało się. Pomimo tego jestem z siebie dumna. Te wakacje były inne niż wszystkie. Nie stałam się z powrotem noł lajfem, siedzącym przed internetem bez przerwy, cierpiącym na bezustanny ból głowy oraz fobię ludzką (udało mi się nawet wyjść kilkakrotnie ze znajomymi! YEAH!).

Tak...

jestem z siebie dumna!

w a k a c j e
u d a n e !!



A jak u Was...? Czy też jesteście zadowoleni z tegorocznych wakacji...?






"Jesteś inna, inna, różnisz się od reszty dziewczyn
Zbyt wyróżniająca się, inna, czy będziesz patrzyła tylko na mnie?
(...)
Jesteś inna, inna, różnisz się od reszty dziewczyn
Zbyt wyróżniająca się, inna, kiedy cię widzę nie wytrzymuję"



17 sierpnia 2012

To The Beautiful You

Jestem właśnie po pierwszym odcinku koreańskiej wersji dramy "To The Beautiful You". Bardzo na nią wyczekiwałam. Nie dość, że trailery były przeklęcie zachęcające, to jeszcze główną rolę miał odegrać Minho z jednego z moich ulubionych zespołów: SHINee. Byłam pewna, że świetnie poradzi sobie ze scenami atletycznymi, gdyż to urodzony sportowiec, jednak strasznie chciałam zobaczyć jak upora się z resztą no i główną rolą... Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest prosta sprawa. Kiedy tylko znalazłam dramę z angielskimi napisami latałam po domu jak oszalała i natychmiast zabrałam się do oglądania.






Post_20690_user_408042_134482823720120812104307_9140





Majtki z misiem + poker face... W tym odcinku i w tym momencie ukazał się jego kunszt... No kto by się nie uśmiał, trzymając te przeklęte majtki!? xD Ja bym na pewno padła. Z tym swoim spokojem naprawdę pasuje do tej roli...









 

 Moim oczekiwaniom też bardzo dobrze sprostała Sulli. Najbardziej skupiałam się na jej ekspresji i muszę przyznać, że czułam, że to ona się wczuła, wczuwając w to mnie! (zawiłe zdania rulez...!)





Jedyne co... To dlaczego już w pierwszym odcinku główny bohater powrócił do skoków i tożsamość przeniesionego ucznia została tak szybko odkryta!? No do cholery, zostało jeszcze 14 odcinków! Co ma się w nich dziać!? No co!? Aż się boję... xD 




Jako iż to kolejna adaptacja chyba już bardzo, bardzo sławnej produkcji "Hanazakari No Kimitachi E" wiele oczekuję, bo pierwsza drama japońskiej produkcji naprawdę porwała moje serce. Nigdy w życiu nie uśmiałam się tyle, co oglądając wersję z 2007 roku. Najbardziej w pamięci zostało mi:

ORE WA HOMO JA NAI!!!!

  

oraz te monologi Nakatsu, gdzie potrafił sobie wszystko wyjaśnić (jak ja! xD)



Zażarta walka pomiędzy Sano i Nakatsu





















oraz ich namiętny pocałunek!!




Bardzo, ale to bardzo chciałabym też zobaczyć Minho w takim stroju (uwielbiam tą scenę xDD):





Dobra, koniec wywodów. Oto jak się kończy moje pisanie "na gorąco". Za jakiś czas pewnie wszystko przemyślę od nowa, napiszę moje wrażenia co do całości. A teraz... Song of the day!


Polecana piosenka na koniec będzie pochodzić z openingu Hana Kimi (no lol, nikt się tego nie spodziewał.... )! Gdy ją pierwszy raz usłyszałam zakochałam się. Naprawdę polecam!




15 sierpnia 2012

Nie zwykły uśmiech

Uśmiech... Nie sądzicie, że to jedna ze wspanialszych rzeczy jakie istnieją? Szczególnie ten drugiej osoby... Czyż nie jest piękny?

Wczoraj stałam na poczcie by wysłać kilka rzeczy. Obok kręciła się mała dziewczynka, która czekała cierpliwie aż jej tata załatwi wszystkie sprawy przy sąsiednim okienku. Chodziła w kółko, kucała, bawiła się jak każde małe dziecko. W pewnym momencie zauważyłam, że ta dziewczynka prawdopodobnie ma downa. Przyglądałam się jej cały czas aż raz spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się do niej leciutko. Kąciki moich ust ledwo drgnęły. W zamian otrzymałam od niej śliczny, szeroki i szczery uśmiech. Moje serce jakby się wtedy roztopiło. Znikąd poczułam jakąś siłę. Dalszy dzień wydawał mi się zupełnie inny od tego rano. A zrobił to jeden, pojedynczy uśmiech...

Druga podobna sytuacja przydarzyła mi się około 2 i pół roku temu. Leżałam w jednej z sal szpitalnych, gdyż byłam po zabiegu. Obudziłam się po narkozie. Lekko otumaniona rozglądałam się po sali aż tu nagle po mojej lewej stronie zauważyłam dziewczynkę. Też miała downa i też była mała. Niestety mogłam z nią rozmawiać tylko kilka chwil, ponieważ przyszła po mnie pielęgniarka. Ale ta dziewczynka przywitała się ze mną ciepło, przedstawiłyśmy się sobie, zapytałyśmy o wiek. Żałowałam jedynie, że po pobudce nie mogłam być bardziej rozgarnięta, żeby zapytać ją o więcej i słyszeć lepiej. Musiałam kilka razy prosić o powtórzenie zdania, ale ona i tak się nie zrażała. Dalej rozmawiała ze mną, grzecznie i pewnie udzielając odpowiedzi. Zapamiętałam jej imię, wieku niestety nie, czerwoną bluzkę i ciemne, krótkie włoski oraz tego samego koloru oczy. Oraz tą jej lekko uśmiechniętą twarz.

Zabrnijmy jeszcze dalej... Było to, kiedy miałam około 4 lat. Niedaleko mnie mieszkał pewien chłopiec. Z tego, co mama mi mówiła, inne matki dziwiły się a wręcz burzyły jak to ja mogę się z nim bawić jak z normalnym dzieckiem. Jak mogę się z nim bawić w "dom", jak budować zamki z piasku... Teraz ich stosunek do tego dziwi mnie niesamowicie i podejrzewam, że będzie dziwić nadal. A ten chłopiec miał porażenie mózgowe. Pamiętam, że wolałam bardziej bawić się z nim, niż z innymi dziećmi., że dla mnie był normalny, nie było w nim nic innego, nie różnił się niczym od reszty dzieci. Jedyne co, to potrzebował więcej troski, więcej uwagi i spokoju, który ja miałam od zawsze.  Teraz nie mam z nim żadnego kontaktu.  Ale nie zapamiętałam go jako chorego. Nie, absolutnie. Zapamiętałam go jako uśmiechniętego chłopca, który lubił ze mną przebywać.


Nie wiem czy tylko dla mnie szczery uśmiech drugiej osoby jest tak ważny, ale być może przez takie sytuacje nabrał dla mnie ogromnego znaczenia. Nie wiem czy to pomaga, ale staram się uśmiechać najczęściej jak tylko mogę, może komuś to będzie pomagać tak samo jak mnie?




PS. Nie, w tytule nie ma błędu. Po przeczytaniu tego posta, pewnie stanie się on bardziej zrozumiały ;)





"Mogę uwierzyć, że nie jestem sam.
Teraz nie jestem sam, więc nie będę żył smutkiem.
Mogę poczuć, że nie jestem sam.
Nigdy nie będę sam, więc nigdy nie będę miał trudnych chwil."


13 sierpnia 2012

Azjatycka Muzyka a polskie realia

Długo zastanawiałam się nad tematem do tego posta, aż w końcu przypomniała mi się pewna rozmowa z bliską koleżanką i wywołało to falę niekończących się przykładów.

Na pewno każdy fan Azjatyckiej muzyki, czy to K-Pop, czy J-rock, czy jakiejkolwiek innej, chciałby aby zyskała podobny status jak zachodnie piosenki. Nie ukrywam, że byłabym przeogromnie szczęśliwa jakby to się stało. Ale zastanówmy się... Czy aby na pewno tego chcemy? Choć na początek może lekka rozkmina, dlaczego "nasza" muzyka nie pojawia się w polskich mediach.

Do czego ja chcę się zabierać...? W sumie po kilku latach rozmyślania nad tym, nadal nie jestem w stanie podać konkretnej odpowiedzi na to pytanie. Choć ostatnio zaczęło się coś tlić w tym małym móżdżku...
Na początku byłam przekonana, że to chodzi wyłącznie o rasizm. Wiecie, teksty typu "żółtki" itp. Jednak zaraz potem zdałam sobie sprawę z tego, że to nie objawia się tylko w stosunku do Azjatów ale i "murzynów" (nie lubię wydźwięku tego słowa... nabrało strasznie negatywnego znaczenia...). A i tak ich piosenki możemy spotkać na każdym kroku. Więc rasizm odpada. Zdecydowanie.

A więc co jest powodem...?

W końcu zaczęło do mnie docierać, że język i skala kraju jest ważna. Ale zaraz powiem, o co dokładnie mi chodzi
Otóż, musimy spojrzeć na liczbę ludzi mówiących po angielsku. Potęga, racja? Nic dziwnego, że reszta świata tak łatwo przyjęła ten język, chcąc łatwiej komunikować się na świecie. Umieć jeden język i móc kontaktować się z połową świata (jeśli nie całym), piękne, prawda? Co do skali kraju, który jest związany z językiem - jeden mały kraj, lub wyspa kontra cały świat. Załóżmy język koreański, czy też nawet polski nie przebije się przez masę angielskiej mowy i slangu. Niestety.
Ważnym czynnikiem będzie też różnica kulturowa. Łatwiej, lepiej i szybciej odnajdziemy się w Stanach Zjednoczonych, Francji czy Czechach niż Korei, Japonii albo Tajwanie. Zachowania tych drugich będą dla nas obce, zupełnie z kosmosu wzięte aż w końcu odechce się nam całkowicie kontaktu z Azjatami. I tutaj popełniamy błąd, którego nikt nie widzi.

Według mnie te dwa czynniki są głównym powodem braku dużej popularności asian music na rynku nie tylko polskim. Choć pewnie jest też dużo pośrednich.
A Wy jak myślicie? Pominęłam coś?


Teraz, proszę, zastanówmy się czy aby na pewno chcemy by wschodnia muzyka była tak samo traktowana jak zachodnia. Chcemy? To proszę przemyślcie to jeszcze raz. Nadal chcecie? Bo ja nie jestem tak bardzo ku temu skłonna.
Założę się, że większość z Was nienawidzi tych hot nastolatek. Dam sobie uciąć głowę, że wielu z nas chętnie by takim wsadziła płonący kij baseballowy w tyłek, nieprawdaż? Gdyby tylko nagle na polskim rynku pojawiła się Azjatycka Muzyka natychmiast zyskałaby fałszywe zainteresowanie i fałszywe fanki/fanów. A przecież zdajemy sobie sprawę z tego jak bardzo jest to denerwujące. Nie chciałabym słyszeć pod swoim oknem piosenek Super Junior, T-ARA, SHINee, Miyaviego, One Ok Rock, Big Bang i nie wiadomo kogo jeszcze, puszczanych ze szpanerskiego telefonu byleby pokazać jakim to niby jest się fanem i jak to niby jest się na topie. A przy najbliższej okazji powiedzieć jakie to jest beznadziejne. Na przykład ogromne fanki Zmierzchu, które bez Edwarda żyć nie mogły. Po roku mówiły już jakie to jest głupie, jakie piiiip i piiiiip, oczywiście cytując je. Śmiać mi się z nich chciało. Z asian music nie byłoby lepiej... I tego się właśnie obawiam...

Pamiętacie swoją pierwszą Azjatycką piosenkę...? Pewnie wielu z Was. A tą radość, kiedy odkryjecie nową piosenkę, nowy zespół? Pewnie nadal to odczuwacie... Mylę się? Jesteście gotowi to poświęcić by usłyszeć od czasu do czasu kawałek na MTV czy innych nie-znanych-mi programach? Jesteście gotowi poświęcić magię Azjatyckiej Muzyki? Ja nie chciałabym tego stracić.

Zdaję sobie też sprawę z tego, że koncertów jest mało. Że Polska na trasach koncertowych prawie nigdy nie jest brana pod uwagę. Że aby zdobyć płyty to trzeba przejść do wręcz innego świata. Tego żałuję i chciałabym zmiany. Ale nie chcę by "nasza" muzyka stała się szmatławcem, kolejnym... czymś do robienia pieniędzy, kolejnym czymś do szpanu. Chciałabym aby pozostała muzyką, posiadającą w sobie to, co zachodnie piosenki zaczynają powoli tracić. Pragnęłabym aby prawdziwi fani cieszyli się nią jak do tej pory a nawet i bardziej. Nie zapominajmy, że właśnie dzięki niej stajemy się sobie wręcz drugą rodziną (pomimo kłótni gustów). Że dzięki niej znajdujemy ludzi wartych poznania, często i przyjaciół. Że dzięki niej mamy wsparcie, nawet jeśli cały świat obraca się przeciwko nam. I że dzięki niej mamy pasję, nie jesteśmy puści, nie jesteśmy wyprani z czegoś, co stało się gatunkiem na wymarciu:

i n d y w i d u a l n o ś c i.


Zgadzacie się ze mną...?



Jak miałam w zwyczaju na photoblogu, z którego zrezygnowałam przez ciągłą niemoc dostania się na swoje konto, pod każdym postem umieszczałam jedną propozycję piosenki oraz cytat z niej najbardziej do mnie przemawiający. Tak samo będę robić tutaj.
Moja pierwsza ulubiona koreańska i ogólnie azjatycka piosenka:


 


 "Leć, lepiej leć. Rozłóż swoje ukryte skrzydła.
Leć, lepiej leć. Leć wysoko razem z wiatrem.
Leć wysoko, wznieś się wysoko i sięgnij słońca"
 

12 sierpnia 2012

Witam

Witajcie,

Nie lubię pierwszych postów na stronach, więc postaram się zrobić to szybko i żeby nie bolało.
Mam na imię Paulina, stara jestem, opisują mnie cytatem: "podła, wredna, rani ludzi i łamie serca", co jest prawdą. Na domiar złego yaoistka (pozdrawiam kolegów), święcie przekonana, że nic nigdy nie dzieje się przypadkiem. W dodatku jestem bezczelna i niewiarygodnie uparta. Kocham rysować. Nie, nie malować, rysować. Tyle o mnie.


Cel zaistnienia bloga.

Rodzaj nijaki. Naprawdę, nie ma jakiegoś bliżej określonego celu. Chciałabym tutaj zamieszczać głównie swoje przemyślenia na dany temat. Dzielić się swoją opinią jak i również uważnie przeanalizować Wasze zdanie. Nie zabraknie postów o muzyce z krajów Azji, mojego narzekania i tym podobnych rzeczy... Będę też co jakiś czas umieszczać swoje rysunki. Osobiście jestem dumna z każdego dokończonego, ale warto zostać od czasu do czasu skrytykowanym, żeby woda sodowa nie uderzyła do głowy i by wiedzieć, co trzeba poprawić.


Jeśli chcecie, bym wypowiedziała się na jakiś temat, to piszcie. Jestem otwarta na wszystkie sugestie. Potrafię normalnie rozmawiać o rzeczach, których inni się wstydzą, co nie znaczy, że nie mam ogłady, ale pewne rzeczy nie powinny być już tabu, racja?


Pozdrawiam i do następnego posta~!

Mam nadzieję, że uda mi się jakiś temat wymyślić...